Matko, ale dawno nie pisalam... Wklejam wiec zdjecie z zeszlego tygodnia cobyscie nie zapomnieli jak wygladam ;). 2 tygodnie bez rodziny uplynely wyjatkowo szybko, bo wiekszosc czasu spedzilam z R. Bylo milo. Za milo. Na prezent swiateczny dal mi opasla ksiege, na ktora zlozyly sie wszystkie nasze sms-owe i FB-owe wiadomosci od dnia, w ktorym zostalismy znajmymi na FB. Az sie wzuszylam ;) Sylwestra spedzilam w NYC na Times Square i szczerze to zadna rewelacja. Poznalam prawdziwa rodzine R. w USA (wujki, ciotki i pociotki, ogolnie spora gromada) i hmm... niezbyt moj typ - mali i halasliwi, jak to latynosi. "Rozmawialam" (jesli mozna tak to okreslic bazujac na moich zasobach hiszpanskiego a raczej ich braku) z rodzicami R. na Skypie :/ Robi sie powaznie, wiecie. Ale to bardzo zle, bo on w sierpniu wraca do Chile. A ja z nim nie pojade, nie ma takiej opcji. Kocham USA i chce tutaj zostac choc rok dluzej. Tak sie nameczylam, zeby tutaj wrocic choc na troche... Ale Polske tez kocham (w sobote bylam na Greenpoincie w NYC i nigdy nie podejrzewalabym sie o to, ze lzy naplyna mi do oczu na widok Kubusia i PrincePolo lol) i chce mieszkac w Europie. I co tutaj zrobic...? R. moze byc miloscia mojego zycia :( Ha, moze napisze o nas kiedys ksiazke i jak bede slawna i bogata odwiedze go w Santiago ;)
Bardzo brakuje mi znajomych. Operek w moim cluterze za wiele nie ma, a te ktore sa niezbyt kwapia sie do wspolnych wyjsc. Na meetingu operskim (porazka straszna) poznalam Slowaczke, ktora mieszka 7 minut ode mnie, ale mocno depresyjny typ (w dodatku podobna do Malpy z IL). Jest tutaj 2 rok z 4 rodzina - to dopiero szalenstwo. Zaczelysmy planowac wspolne wakacje z Aleli - jak ja strasznie za nia tesknie.... I wiecie, jesli zostane na drugi rok to zmienie rodzine, bo nie wytrzymam tutaj za dlugo :/ Mam nadzieje, ze wysla mnie daleko stad i daleko od wspomnien z R....
Elu, nie mysl o przyszlosci. Korzystaj z tego, co masz TU i TERAZ.
OdpowiedzUsuńTaka mala rada od mlodszej kolezanki :)
on mowi o przyszlosci. Od pewnych spraw sie nie ucieknie..
OdpowiedzUsuńChyba to na tyle poważne, że nie da się tej ZNAJOMOŚCI potraktować jak przygody... Chyba nic się z tym nie da zrobić... Trzeba jakoś poczekać i życie pomoże Ci podjąć decyzję... Trzymam mocno kciuki ;) ;*
OdpowiedzUsuńjudd
fajny blog, ale
OdpowiedzUsuńw kazym poscie piszesz cos innego, teraz ze kochasz USA a wczesniej ze nie bedzie ci przeszkadzac ze wrocisz wczesniej do domu
ze czujesz sie w swojej "nowej rodzinie" szczesliwa a teraz ze masz dosc. ( choc to rozumiem poniewaz liczy sie tu pierwsze wrazenie )
potem Ricardo - myslisz zeby zakonczyc znajomosc z nim bo to bez sensu a tearz znowu co innego, wez to zloz wszystko do kupy i bedzie zdecydowanie lepiej
rowniez przesadzasz z tymi "twoimi fanami" i z ta slawa lol. ale to juz twoj blog ( choc triche tu niektore rzeczy sie kupy nie trzymaja ale ogolnie sie go przyjemnie czyta...)
no nic, pozdrawiam ! Anita
@ Anita - o fanach pisalam ironicznie. Szkoda, ze tak razi Cie brak spojnosci na blogu, ale coz, talenu do pisania mi brak, a pisze co czuje, wiec bardzo Cie prosze (dla Twojego wlasnego dobra) - nie zagladaj tutaj wiecej. Dzieki :)
OdpowiedzUsuńwidze ze cie tez "trolle" nawiedzaja lol
OdpowiedzUsuńludzie zalozcie sobie sami blogi o zobaczymy hehe
hej, super,że dałaś znak życia :)
OdpowiedzUsuńwróciłaś do USA to znaczy,że przed aupair też tam byłaś? też wyjechałaś z jakimś programem?
pytam,bo też rozważam wyjazd do stanów.
pozdrawiam,
orelka
Rozumiem ell Twoje obawy, u mnie też robi się coraz powazniej z tą różnicą, że J. jest nawet gotowy przenieść się do Polski dla mnie. Jego rodzinę lubię po rozmowach na skype, szczególnie siostrę i mamę, ale to inna bajka.
OdpowiedzUsuńOgółem, wiem że teraz będzie dla Ciebie - przepraszam za słowa - cholernie ciężki czas, bo będziesz musiała pewnie z czegoś zrezygnować... Nie chcę Ci nic narzucać, tym bardziej że jestem młodsza od Ciebie, ale po prostu musisz się jeszcze raz powaznie zastanowić, co dla Ciebie jest w życiu najważniejsze. Ja już priorytety sobie kiedyś ustaliłam i ich się trzymam i wiem, że to mi nie raz pomogło przy podejmowaniu wielu decyzji.
Życzę Ci, abyś po prostu była szczęśliwa z tego co sobie postanowisz :)
Odezwałaś sieee :)))
OdpowiedzUsuńno musze powiedzieć , że jako twoja fanka (zdecydowanie tak!) stęskniłam się za twoimi prze-fantastycznymi postami...
Kurcze smutno mi sie zrobiło bo faktycznie sytuacja jest niezbyt przyjemna.. ale czymaj sie słoneczko mocno - co ma byc to sie poprostu stanie.
buzi od 'fanki' z polski :)))))