Nie pisałam czas jakiś z braku czasu - cały weekend imprezowałam, a wolne chwile w tygodniu spędziłam na eksploracji okolicy hehe... Zapewniam jednak wszystkich, że wspaniale tutaj jest. Miejsce jest przepiękne. Z okna kuchni rano widzę ocean! A oto widok:
Tutaj jest naprawdę niesamowicie. Po miesiącach na pennsylvańskiej wsi, pójście na spacer z takim widokiem przed oczami...... wciąż wydaje się nie realne. Czuję się jak na wiecznych wakacjach. Stąd pewnie to zamiłowanie do imprez ;) Ale mam kierowcę na i z imprez, więc jest ok. Kolejny latynos (tyle że urodzony tutaj) lol. Poznany na moim pierwszym wyjściu w czwartek parę godzin po przylocie do LA, znajomy byłej operki hostów. Dzięki niemu poznałam już sporo osób tutaj i jedno Wam powiem - imprezy w Californii są szalone ;) Zresztą ten cały pan Carlos też w sumie szalony - bo po co mu 3 auta? i jakim cudem nigdy nie pokazuję paszportu, bo on zna wszystkich na bramkach? W ogóle zna podejrzanych ludzi i zaczynam się zastanawiać czy on w jakiejś mafii nie działa ;) Ale póki co, dobrze znać tubylca lol
W moim życiu rodzinnym też wszystko w jak najlepszym porządku. Dziewczynki mnie polubiły i wciąż powtarzają, że mnie kochają haha... Rozpuszczone są strasznie, ale potrafią być słodkie i ciężko ich nie lubić. Z hostami mam super relację póki co (16 września lecimy na weekend do Seattle) i nawet toster mi kupili (bo spytałam czy mają - nie mieli, więc wsiadli w auto i kupili haha...). Pokój mam super, z łazienką i TV z dekoderem cyfrowym, auto dobre (w czwartek zabrałam je na przegląd - wszystko posprawdzali, wymienili opony i auto jak nowe, chociaż w sumie jest nowe, bo z 2008, ale ja tutaj mieszkam górach z mnóstwem wzniesień i zakrętów, więc hamulce i opony długiego żywota nie mają).
Więc póki co jest ok :) Czy wspominałam, że jestem urodzoną szczęściarą? :D