poniedziałek, 11 lipca 2011

z życia super niani c.d. ;)

Wakacje w pełni, upały niemiłosierne, za to hostka trochę bardziej litościwa i wysłała starszego na 2 tygodniowy obóz żeglarski w Maryland. Więc jestem tylko ja i Wiewiórka już drugi tydzień. Przemęczać się nie przemęczam, bo wożę go na dzienny camp o urokliwej nazwie Paradise Farm i skacze tam i hasa ta moja Wiewiórka do 16. Więc jest ok. Przyszły tydzień już tak różowy nie będzie, ale póki co cieszę się tym co mam hehe... Weekend też był dobry - w piątek latynoska impreza z moim kolegą Rolando w NYC, w sobotę pracowałam, a w niedzielę wspomogłam gospodarkę amerykańską maratonem po centrach handlowych i zaciśnianiem operskich więzi. Jakoś na widok napisu "Sale" zapominam, że za miesiąc muszę spakować manatki w dwie malutkie walizeczki i opuścić ten padół łez buhaha... Zresztą to ciuchy letnie, do Kalifornii jak znalazł (a przynajmniej tak to sobie tłumacze ;). I poza tymi krótki przebłyskami w sklepach, nie myślę o tym, że wkrótce muszę zacząć wszystko od nowa. Może nie chcę o tym myśleć, bo teraz mam najlepszą zabawę tutaj od czasu przyjazdu do Pennsylvanii i trochę mi smutno, że skończą się weekendy w NYC (w ten też się wybiorę, a co mi tam ;), że już nigdy nie zobaczę moich dzieci i już nigdy nie będziemy śpiewać głupich piosenek przy śniadaniu (tak wiem, brzmi dziwnie). Ale cóż, takie życie. Ja wiem jedno - cokolwiek mnie czeka w LA, obróci się na dobre, bo ja zawsze mam szczęście i nawet jak się nie układa to okazuje się, że się układa :)

7 komentarzy:

  1. Jak tak sobie to czytam..widzę zdjęcie - to myślę, że jesteś nieźle pokręcona (w pozytywnym sensie :)...no a co do zmian - zawsze są plusy i minusy, fajnych ludzi trzeba zostawić, za to o tych złych możesz zapomnieć :) będzie dobrze! a teraz korzystaj póki możesz :P

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam Twoje podejście do życia!
    pozdr :)
    orelka

    OdpowiedzUsuń
  3. a jak wyjedziesz to co będzie z twoim lubym :)?

    OdpowiedzUsuń
  4. ah, Kelifournja xD fajnie masz! Lucky girl :) pozdro

    OdpowiedzUsuń
  5. moj luby? ze niby pan latynos? on w grudniu wraca do Chile. Moze go kiedys tam odwiedze. I to by bylo na tyle w naszej historii

    OdpowiedzUsuń
  6. bedziemy miec blisko do siebie, moim transportem z jakas godzine ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej:* dziekuje Ci za ten wpis,dodałas mi troche otuchy,ja mieszkam w NYC i troche mi sie pokreciło w zyciu(rozstałam sie z facetem) i troche sie bałąm przyszłosci ale masz racje,co ma byc to bedzie,a bedzie napewno lepiej:D Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń