Wypełniłam dzisiaj wniosek. Naprawdę genialne ułatwienie zrobili - wszystko po angielsku, sesja wciąż wygasa i trzeba kopiować dane na dysk średnio co 3 minuty, żeby nie musieć zaczynać wciąż od początku - ponad 2 godziny to robiłam! A i tak nie mam pewności, że wniosek wypełniony jest dobrze... Nic, wkrótce się przekonam, bo...uwaga! uwaga!...we wtorek mam rozmowę o wizę. Tak więc o 9:30 proszę trzymać kciuki (choć wiem, że moja mamusia będzie modlić się o to spotkanie i to nie bynajmniej o pozytywne rozpatrzenie mojego wniosku ;). Byłam zaskoczona w sumie, że tak krótko się czeka na spotkanie, ale się cieszę - chcę już wiedzieć na czym stoję. Gdyby to była moja pierwsza wizyta w konsulacie, byłabym spokojna - wszystkie au pair z PL wizy dostają. Ale niestety jestem weteranem... Więc tym bardziej proszę trzymać kciuki :). Z ciekawostek - za 8 minutową rozmowę telefoniczną, która jest konieczna, aby umówić się z konsulem, pobrało mi z konta prawie 44 złote. No żeby chociaż ten konsul był przystojny i choć minimalnie zrewanżował mi poniesione koszty ;).
Nie wiem czy na przystojność możesz liczyc, ale na moje kciuki z pewnością : )
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że nic przykrego się nie wydarzy [bo niby czemu by miało ;) ] i spokojnie będziesz oczekiwała na dalsze postępy z wyjazdem :D
a wiesz, mój Tatko optymistycznie zakłada, że za rok czasu już wizy będą zniesione ;)
nigdy ich nie zniosą - takie zyski z tego mają, że byliby głupi jakby znieśli ;)
OdpowiedzUsuńteż tak myślę ;) kasę mają nieziemską :/ ale dla mnie opłata za min połączenia do konsulatu to już lekka przesada ;) ech przykre doświadczenie życiowe to było ;)
OdpowiedzUsuńA ja wam powiem tak :) Ela dostanie wizę bez problemu. Ja kciuki również będę trzymała :D a Konsula to miałam całkiem całkiem, ale nie wiem czy na niego chciałabym wydać ta 44zł. Są ładniejsi na tym świecie jednak :D
OdpowiedzUsuń