poniedziałek, 6 grudnia 2010

po weekendzie

Oczywiście sobota z R. była... super, niezapomniana, rewelacyjna i gorąca haha... Zwiedziliśmy Świątynię Masonów (proszę się nie śmiać ;), bo R. jest Masonem w Chile (cokolwiek to znaczy), więc mieliśmy darmowe zwiedzanie (a ja jestem typową operką - jeśli mogę na czymś zaoszczędzić 8 dolarów, nawet tego nie potrzebując, jestem zawsze chętna lol), a dla niego było to ważne, więc... 

Byliśmy w kinie (i znowu nic nie pamiętam, cóż za strata pieniędzy - ale było warto hehe...). Spędziliśmy parę godzin razem (od 11 do 21) i mogę to określić jako quality time. Wiecie, może jestem naiwna, ale kiedy wieczorem czekaliśmy na mój pociąg, obok nas przysiadła grupka starszych kobitek. Takich ok. 60 lat. Bardzo wesołych. Rozśpiewanych. Powiedziałam mu, że mam nadzieję, że w ich wieku będę taka jak one. Jego odpowiedź: "Oczywiście, że będziesz. Będziesz wtedy ze mną, więc udzieli Ci się ode mnie" I tak wiem, jestem naiwna, ale zrobiło mi się jakoś... miło i ciepło na sercu. Ech... Zaczynam rozumieć co czuł Mickiewicz pisując swoje ckliwe dzieła... ekhm... tzn. nasze dobra narodowe ;). Na dowód, że love is in the air:
Ech, a teraz znowu cały tydzień czekania.... Dziewczyny, love sucks ;) 

Z życia operki - dzisiaj rano zeszłam do kuchni i na stole leżała lista 10 rzeczy, które muszę zrobić (wliczając wymianę narzut w jadalni [bo dzieci tam też siedzą], sprzątanie auta i czyszczenie lodówki [bo dzieci jedzenie tam jest]). Gdyby nie to, że za dwa tygodnie wyjeżdżają, a ja jestem w dobrym nastroju, byłabym wściekła. Ale wiem, że muszę się pomęczyć parę miesięcy, a później rzucę to w diabły. Nie mogę iść w 3 rematch, bo to za duże ryzyko - mogłabym wylądować w CA i wtedy moje ballady i romanse byłyby skończone ;). Parę miesięcy... Wiecie, rodzina jest super jako ludzie. Bardzo mili. Bardzo ciepli. Ale robię tutaj wszystko. Nie bierzcie hindusów - taka rada operki po przejściach. I żadnych samotnych mateczek ;)

10 komentarzy:

  1. Wizja weekendu z R. pomoże Ci jakoś przetrwać ten roboczy tydzień ;) Fajnie widzieć was razem, uśmiechniętych, mogę w takiej chwili tylko pozazdrościć...
    Trzymaj się ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  2. ehh..żebym ja spotkała takiego R. w US hehe ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :)
    Podglądam CIebie od dłuższego czasu i zakochałam się w Twoim... blogu!
    Czyta sie go jak dobrą ksiazke - a teraz wątek romantyczny :) same ehy i ahy !


    ps. też byłam operką dwa razy(raz samotna murzynka, a drugi rodzina polsko hinduska przyczym hinduska dała mi ostro w kość..), niestety tylko w londynie, a marzą mi sie stany ... i taki R....
    lol

    trzymaj sie cieplutko ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. hej Ell, przyznam, że brakuje mi, a pewnie i NAM wszystkim Twoich notek :) Jak minął tydzień? Dzieciaki OK? No i jak weekend? :)

    judd_

    OdpowiedzUsuń
  5. no dokladnie brakuje :-) widze ze z Rolando zrobilo sie na poważnie :-) ale to w sumie dobrze zawsze jakos lepiej przetrwac tydzien gdy wiesz ze w weekend spotkasz sie z ukochanym :-)
    trzymamy kciuki za wasze love story :*:*:*
    Carly

    OdpowiedzUsuń
  6. hej. przeczytałam cały blog od początku i czekam na kolejne notki... :)

    OdpowiedzUsuń
  7. czekam na kolejny wpis:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj Ela ta naiwność i tak jest świetna ;) a z rodzinką dasz rade.

    OdpowiedzUsuń
  9. hej ell
    co tam u Ciebie?
    nic ostatnio nie piszesz a nam brakuje notek...
    trzymaj sie :-)
    Carly

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem stala czytelniczka, i pierwszy raz postanowlam udzielic sobie glosu: dodaj nowa notke!!! Tak jak pisaly poprzedniczki- Twojego bloga czyta sie jak ksiazke! Przerwalas w bardzo interesujacym momencie:D Jestem ciekawa jak to wszystko dalej sie potoczy:D W nadchodzace swieta zycze sobie i innym takiej historii milosnej:) pozdrawiam i czekam na wpis!!!

    OdpowiedzUsuń