poniedziałek, 8 sierpnia 2011

na wylocie

Ludzie kochani, meki nadszedl kres! No prawie. Ale bilet juz mam - w przyszly czwartek o 10:15 zabiora mnie winda do nieba buhaha... Z przesiadka w Waszyngtonie ;) Zaczynam wiec sie zegnac i to jest ta czesc przygody, ktora jest najmniej przyjemna. Rok temu tez sie zegnalam, ale to bylo tylko na chwile. Pozegnania tutaj na ogol oznaczaja, ze juz nigdy wiecej tych osob i miejsc nie zobacze. W przypadku pewnych osob jest to opcja pozadana. Ale sa ludzie, ktorym nie chce powiedziec zegnaj, ktore chcialabym zabrac ze soba i ktorych nieobecnosc odczuje jako wielki brak. Zwlaszcza dotyczy to Rolando... :( Odwiedzilam go w ten weekend coby sie pozegnac, bo ten weekend spedze na pakowaniu i sprzataniu. Nie myslalam, ze bedzie to takie trudne. Spedzilismy bardzo fajnie czas, dal mi album w postaci ksiazki z naszymi zdjeciami i... No oboje sie poryczelismy przy pozegnaniu. Bedzie mi go bardzo brakowac. Zadko spotykamy kogos kto dzieli nasze poglady, poczucie humoru, lubi to co my i z ktorym mozemy rozmawiac godzinami i nigdy nie koncza nam sie tematy. Ale gdy juz spotkamy taka osobe, staje sie ona naszym przyjacielem na cale zycie. W normalnych warunkach. Bo bycie oper to nie jest normaly stan - zyjesz w poczuciu tymczasowosci i starasz sie nieprzywiazywac zbytnio, wiec ciezko to okreslic jako normalne zycie. Mimo to wierze, ze jeszcze sie spotkamy. Ze odwiedze go w Chile albo on mnie w Europie. Ze nasz kontakt sie nie urwie i zachowam z nim wiez jak z Aleli. Wierze w to. Ale teraz cholornie mi smutno. I tak poplakuje sobie piszac to :P Ale wiecie, gdy do niego jechalam albo on odwiedzal mnie tutaj, czulam sie jak w domu. Dlatego to tak boli. Ciezko jest opuscic dom wiedzac ze powrotu nie bedzie.

5 komentarzy:

  1. Hej Ela

    Ja dopiero co przyjechałam do PA jako au pair, dziś zaczełam swój drugi tydzień pracy. Uczucia mam mieszane, po części ze względu na dziewczyny z naszych okolic, które przyleciały mniej więcej w tym samym czasie i już niestety są w rematch'u. Mam też to szczęście lub nieszczęście, że poprzednia au pair mojej rodzinki wciąż z nami mieszka i widząc jak ciężko jest się jej pożegnać ze wszystkimi, ciężko mi się cieszyć swoim początkiem ( bo już obawiam się końca...)

    Mam nadzieję, że w LA w końcu będzie tak, jak być powinno od początku Twojej operskiej przygody i poznasz jeszcze więcej wspaniałych osób. Ja tymczasem zostaję na polu bitwy w PA :)

    Pzdr, Edyta

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi strasznie... Ale na pewno sie spotkanie a Ty zwiedzisz Chile !! Glowa do gory! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. spotkacie się jeszcze :) Głowa do góry :P Wrócisz do polski to go ściągniesz :P xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Ell, nie mysl o najgorszym. Po to tu przyjechalas, aby poznac miedzynarodowych przyjaciol i znajomych! Gdy Ktos jest Ciebie wart, zostanie Twoim przyjacielem juz na zawsze! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ach...czeka Cię nowa przygoda :) napewno będzie super :) a jeżeli chodzi o kontakt z przyjaciółmi - ja zawsze mówie chcieć to móc...a tym bardziej w dzisiejszych czasach ;)

    OdpowiedzUsuń