Ludzie kochani, meki nadszedl kres! No prawie. Ale bilet juz mam - w przyszly czwartek o 10:15 zabiora mnie winda do nieba buhaha... Z przesiadka w Waszyngtonie ;) Zaczynam wiec sie zegnac i to jest ta czesc przygody, ktora jest najmniej przyjemna. Rok temu tez sie zegnalam, ale to bylo tylko na chwile. Pozegnania tutaj na ogol oznaczaja, ze juz nigdy wiecej tych osob i miejsc nie zobacze. W przypadku pewnych osob jest to opcja pozadana. Ale sa ludzie, ktorym nie chce powiedziec zegnaj, ktore chcialabym zabrac ze soba i ktorych nieobecnosc odczuje jako wielki brak. Zwlaszcza dotyczy to Rolando... :( Odwiedzilam go w ten weekend coby sie pozegnac, bo ten weekend spedze na pakowaniu i sprzataniu. Nie myslalam, ze bedzie to takie trudne. Spedzilismy bardzo fajnie czas, dal mi album w postaci ksiazki z naszymi zdjeciami i... No oboje sie poryczelismy przy pozegnaniu. Bedzie mi go bardzo brakowac. Zadko spotykamy kogos kto dzieli nasze poglady, poczucie humoru, lubi to co my i z ktorym mozemy rozmawiac godzinami i nigdy nie koncza nam sie tematy. Ale gdy juz spotkamy taka osobe, staje sie ona naszym przyjacielem na cale zycie. W normalnych warunkach. Bo bycie oper to nie jest normaly stan - zyjesz w poczuciu tymczasowosci i starasz sie nieprzywiazywac zbytnio, wiec ciezko to okreslic jako normalne zycie. Mimo to wierze, ze jeszcze sie spotkamy. Ze odwiedze go w Chile albo on mnie w Europie. Ze nasz kontakt sie nie urwie i zachowam z nim wiez jak z Aleli. Wierze w to. Ale teraz cholornie mi smutno. I tak poplakuje sobie piszac to :P Ale wiecie, gdy do niego jechalam albo on odwiedzal mnie tutaj, czulam sie jak w domu. Dlatego to tak boli. Ciezko jest opuscic dom wiedzac ze powrotu nie bedzie.
Hej Ela
OdpowiedzUsuńJa dopiero co przyjechałam do PA jako au pair, dziś zaczełam swój drugi tydzień pracy. Uczucia mam mieszane, po części ze względu na dziewczyny z naszych okolic, które przyleciały mniej więcej w tym samym czasie i już niestety są w rematch'u. Mam też to szczęście lub nieszczęście, że poprzednia au pair mojej rodzinki wciąż z nami mieszka i widząc jak ciężko jest się jej pożegnać ze wszystkimi, ciężko mi się cieszyć swoim początkiem ( bo już obawiam się końca...)
Mam nadzieję, że w LA w końcu będzie tak, jak być powinno od początku Twojej operskiej przygody i poznasz jeszcze więcej wspaniałych osób. Ja tymczasem zostaję na polu bitwy w PA :)
Pzdr, Edyta
Brzmi strasznie... Ale na pewno sie spotkanie a Ty zwiedzisz Chile !! Glowa do gory! :)
OdpowiedzUsuńspotkacie się jeszcze :) Głowa do góry :P Wrócisz do polski to go ściągniesz :P xD
OdpowiedzUsuńEll, nie mysl o najgorszym. Po to tu przyjechalas, aby poznac miedzynarodowych przyjaciol i znajomych! Gdy Ktos jest Ciebie wart, zostanie Twoim przyjacielem juz na zawsze! :)
OdpowiedzUsuńach...czeka Cię nowa przygoda :) napewno będzie super :) a jeżeli chodzi o kontakt z przyjaciółmi - ja zawsze mówie chcieć to móc...a tym bardziej w dzisiejszych czasach ;)
OdpowiedzUsuń