czwartek, 11 sierpnia 2011

hordy hinduskie

Przez te wszystkie moje smutki, zapomnialam (no jak moglam) napisac o najwazniejszym, czyli moim zyciu rodzinnym. Otoz 2 tygodnie temu przylecial do nas na tydzien z UK brat mojej hostki z zona i dwojka pociech o imionach nie do zapamietania (aczkolwiek brzmiacych jak Sajrus i Roszen - piekne, prawda? ;) Straszny to byl tydzien. Nie dosc, ze brat hostki to wypisz wymaluj dziadunio Abdul, to jeszcze zonke sobie sprawil bardziej posepna od siebie. Ale pani z niej wielka, az dziw, ze ze swiatowego na swa miare Londynu na ta wies pensylwanska sie udala ;) No ale jakos sie z nimi przemeczylam i wylecieli tydzien temu w srode rano po to, aby ustapic miejsca nowym gosciom - wieczorem przylecieli rodzice hosta i zostana z nami do srody (ja lece w czwartek, wiec mozna powiedziec, ze mam szanse nacieszyc sie hindusami za wszystkie czasy buhaha). Aczkolwiek Ci sprawili mi mila niespodzianke i okazali sie mega mili. Dziadzio nawet tak mnie polubil, ze dal mi swoj numer telefonu i powiedzial, ze jesli kiedykolwiek bede w Anglii, mam dzwonic. Oni mnie przenocuja, nakarmia (choc wolalabym nie) i po miescie oprowadza haha.... No i widzicie, tak juz na sam koniec uratowali moja wiare w czlowieka (hinduskiego).

Chcialabym podziekowac za slowa wsparcia po moim krotkotrwalym zalamaniu :) Heh, juz mi lepiej. Dawno temu sobie powiedzialam, ze nigdy nie poswiece swoich marzen dla zadnego faceta (nawet jesli to tylko przyjaciel). Bo przeciez moglam szukac rodziny z Nowego Yorku dla niego. Ale po co. Jesli jest moim prawdziwym przyjacielem, nie zniknie z mojego zycia. Bedzie wiec to dobry test. A na mnie czeka nowa przygoda i znowu cos gna mnie do przodu, i juz naprawde nie moge sie doczekac. Czuje ten sam dreszyk emocji co rok temu. I warto bylo ryzykowac, bo to rok byl niezapomniany i sprawil, ze poczulam, ze zyje. Ten tez taki bedzie. Juz mam pewne plany - chce skoczyc ze spadochronem i na bungee, zobaczyc Las Vegas, San Francisco, spedzic wakacje na Hawajach i zrobic tatuaz w Los Angeles (ale bez obaw mamo - malutki, taki tyci tyci ;). I powiedzcie, jak to zamienic na faceta? ;) Pisze to patrzac na walizki, bo zaczelam sie pakowac i tak sobie mysle jakie zycie jest niesamowite i nieprzewidywalne. Kazdej ceny warte te emocje. Kazdej :)))

2 komentarze:

  1. az chcialoby sie kliknac lajk po tych ostatnich slowach ;)
    Jesli bedzie mialo cos byc, to zawsze po tym roku moze sie rozkrecic... najwazniejsze zeby chcialo dwoje; ) ale trzymam kciuki! ;)
    w SF mam nadzieje wypijemy jakies piwko czy cos.... ;)

    zycie jest niesamowite ah ;)

    do zobaczenia w CA !

    OdpowiedzUsuń
  2. co do drugiej części wpisu- podpisuje się rękami i nogami!!:-) nie warto, warto przeżywać te piękne chwile, niestety nie każdy facet by dał te pełne przygód, pełne emocji życie! dokładnie, warte każdej ceny. ja niestety mam uraz do facetów- oni by chcieli nas 'uwięzić', a nie, żebyśmy zdobywały świat!:-)

    OdpowiedzUsuń