niedziela, 26 czerwca 2011

co za tydzień

Niestety moje czarne wizje dzieci na wakacjach się spełniły. Straszny tydzień, straszny. Nawet nie wiem jak go opisać, bo zlał mi się w jedną niekończącą się udrękę ;) Dobrze, ze jutro zaczynają tenisa i będą codziennie w tej letniej szkółce dla bogaczy (1 tydzień dla dwójki dzieciaków kosztował 2500 dolców) od 8:30 do 16. Hurra! Oczywiście już hostki w tym głowa, żebym się nie nudziła zanadto i zapewne urządzi mi rundkę po dzieci lekarzach i wymianę ich ciuchów. Bo moja hostka od pewnego czasu wpadła na doskonały pomysł zakupu ubrań dzieci on-line. Z reguły nie trafia z rozmiarówką, ale to żaden problem. Od czego ma mnie - super nianie z nadmiarem wolnego czasu, która wprost uwielbia zwracać te ciuchy :P Ale i tak moim najważniejszym obowiązkiem obecnie (a może przyjemnością? ;) jest napisanie mini książki kucharskiej dla tej nieszczęsnej dziewuszki z Meksyku (która tutaj odpowiadając na pytanie z komentarzy - przylatuje po moim wyfrunięciu z hinduskiego gniazdka). Hostka codziennie rano pyta jak mi idzie. Ja codziennie odpowiadam niezmiennie "I am working on it", czyli "pracuję nad tym". I codziennie niezmiennie mam szczerą chęć, aby to zacząć. I codziennie niezmiennie word document pozostaje pusty. Ale pracuję nad tym ;)

A wczorajszą sobotę swoim wspaniałomyślnym przybyciem umilił mi pan R.
Poszliśmy do Magic Gardens. Coś pięknego! Kawałek możecie podziwiać za plecami Rolando. Ogólnie jest to dom z piwnicą i ogrodem całkowicie zrobiony z kawałeczków szkła, butelek itp. Niesamowite kolory i detale. Moje ulubione miejsce w Philly chyba. 
 Poza tym pogoda była piękna, więc chodziliśmy po Philadelphi cały dzień z naciskiem na włoską i chińską dzielnice. I powiem Wam, że Chińczycy nigdy nie przestaną mnie zadziwiać. Np. zdjęcie tej wystawy sklepowej:
I tak się zastanawiam co oni tam sprzedają właściwie - buty czy kaczki pieczone? A może to i to? ;)

Z innych zabawnych momentów dnia. Siedzimy na ławce w parku, świeci słońce, jemy lody z McDonaldsa (ach, McFlurry! cóż bym za Ciebie zrobiła! hehe...), wiewiórki i dzieci hasają beztrosko (no może wiewiórki nie aż tak beztrosko skoro dzieci podążały ich śladem z kijaszkami), ogólnie jest błogo. I R. z tekstem: "wiesz, że ja za jakieś 4 lata przeniosę się do Europy i będę robił doktorat w Hiszpanii? zawrzyjmy układ - jeśli nie będziesz miała wtedy nikogo, pobierzemy się. Pasuje Ci?" buhahaha.... cały R. Wieczne dziecko, które zbyt wiele filmów widziało. Ale rękę mu podałam, a jakże. W końcu singielką do końca życia zostać nie chcę, a to jakieś zabezpieczenie jest lol A tak na serio to tak sobie myślę, że lubię go właśnie za tą jego radosną spontaniczność (czyt. dziecinność). On jest 2 lata młodszy, a ja jako szczęśliwa posiadaczka 2 młodszych braci (najlepszy dowód, że się starzeję, bo napisałam "szczęśliwa posiadaczka" zupełnie szczerze lol) przelewam chyba część uczuć jakimi darze moich braci na niego (w sensie przyjacielskich uczuć). Wyjaśnieniem też może być mój ostatnio odkryty instynkt (to jest straszne, zaczynam się rozczulać na widok bobasów! ja! ) i może on we mnie wzbudza taki instynkt. Taki wielki bobas:
Jakikolwiek powód by to nie był, napisze coś mało odkrywczego. Dobrze mieć przyjaciół. Zwłaszcza tutaj. Zaczynam baaardzo tęsknić za Polską i za domem. Kiedy tylko jestem u siebie w pokoju, zawsze słucham przez internet Polskiego Radia Czwórki (zabawne, że zmieniali nazwy tak często - od Bis po Euro po Czwórkę wreszcie, a ramówka ta sama) i nawet głos tych ziomali ;) co to mają audycje codziennie po 19 poprawia mi humor i daje mi poczucie bycia w domu hehe.... A pomyśleć, że jeszcze rok temu mnie drażnili... ;)

3 komentarze:

  1. Czuje sie doslownie jak ten papier toaletowy z obrazka.
    I tez sie juz rozczulam nad polskimi duperelami.
    A rok temu wszystko wyklinalam.. norma.
    Podoba mi sie to miejsce ze szkielek. Wstyd sie przyznac, ze podczas 10cio miesiecznego pobytu w USA nie odwiedzilam Phili -no, poza przesiadka na lotnisku.

    Zycze powodzenia na nadchodzace dni!
    PS ja rowniez uwielbiam wakacje!

    OdpowiedzUsuń
  2. hej, mam pytanie nie bardzo związane z tematem. Otóż też myślę o przedłużeniu mojego roku, z tym że zastanawiam się czy te 246$ które pobiera agencja za przedłużenie roku trzeba płacić przed szukaniem rodziny czy po?? bo ja sobie postanowiłam że jak nie znajdę żadnej fajnej rodziny przez miesiąc to jednak wracam do Polski no a jeśli musiałabym zaplacić te 246$ przed szukaniem rodziny to pewnie bym je straciła.... Kiedy Ty je płaciłaś?? z góry dzieki za pomoc i sory że Ci zaśmiecam tu bloga ale pytałam mojej LCC i ona nie umiała mi odpowiedzieć;/ pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. niestety placi sie z gory :/

    OdpowiedzUsuń