wtorek, 31 maja 2011

czyz wiec LA????

Jestem po rozmowie z kobitka z CA i... Jest dobrze. Super sie z nia rozmawialo. Ma mi przeslac na maila wiecej zdjec rodziny i mamy umowic sie na kolejny telefon cobym mogla ich jeszcze wypytac i zamienic pare slow z przyszlym (?) hostem. I wszystko wydaje sie bajkowe - dom blisko oceanu, VW Jetta dla operki, hostka zabawna, dzieci ulozone (i obie chodza do szkoly, nawet 3-latka, wiec rozklad zajec mialabym identyczny jak tutaj), blisko college i tylko jedno male ale. Godzina drogi od LA :( A ja chcialam byc W miescie. No i teraz dylemata mam ;). Coz, poczekam na zdjecia, ktore mi wysle. Jesli nie spodobaja mi sie, powiem "NEXT" hehe... Ale jakos polubilam ta babke. No i ciepla California... Ech te moje zyciowe problemy... Jak to dobrze byc mna ;)

4 komentarze:

  1. a jak nazywa się dokładnie ta miejscowość?;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha VW Jetta to chyba bazowy samochód dla au pairki od hostów :P Już w paru miejscach czytałam, że dziewczyny nim jeżdżą. Ja też będę miała taki :P

    OdpowiedzUsuń
  3. no no ;)
    godzina to znow nie tak najgorzej ;)
    poza tym tam to wszystko wyglada jak jedna ciaglosc ;)
    wiec za bardzo bym nie marudzila ze to godzina, tam to TYLKO godzina ;)
    ale wazne zebys zrobila co dobre dla Ciebie :)
    ja trzymam kicuki za CA ;)

    OdpowiedzUsuń