środa, 8 września 2010

pechowy dzień...

Wczorajszy dzień był straszny. Zaczęło się już rano kiedy rano hostka oznajmiła mi, że Małą do szkoły zawiezie Ewa (ta była operka, jej nowy przydomek - Małpa), bo bardzo chciałaby to zrobić po raz ostatni. Spoko, myślę, lepiej dla mnie. Ha! Jakże się myliłam - Małpa zabrała mi auto na cały dzień! Spóźniłam się przez nią nawet po dzieci. W ogóle to Małpa jest dziwna - siedzi tylko w swoim pokoju, WCALE się do mnie nie odzywa i zachowuje jakby przeze mnie straciła tą "super" robotę. Jakby to była moja wina, że laska dobija 30-stki, a nie ma żadnego wykształcenia i jedyne co potrafi to niańczyć cudze dzieci. No i jeszcze przez nią miałam pierwszy zatarg z hostką. A później o 20 miałam ten nieszczęsny au pair meeting (od dziś wiem, że nieszczęścia chodzą trójkami ;). Myślałam, że poznam jakieś fajne dziewczyny, a tu lipa, bo prawie same Niemki, a laskę z Australii, z która gadałam na FB nie jestem w stanie zrozumieć lol. Ogólnie to był długi i zły dzień. 
Za 1,5 godziny hostka zabiera Małpę na lotnisko, a ja już liczę minuty. Niektórych przyjemniej jest żegnać niż witać haha... I wreszcie dostane komórkę, bo Małpa nie chce się z nią rozstać do ostatniej minuty tutaj. Taka złośliwa Małpa lol :)

1 komentarz:

  1. Widze, ze nie tylko ja mialam ciezki dzien.
    Ale teraz moja droga Elzbieto juz wszystko bedzie ok, Twoja Malpa juz pojechala, wiec masz mnostwo powodow do radosci :)

    OdpowiedzUsuń