czwartek, 23 września 2010

pierwszy dzień jesieni

Tak, tak - za oknem 26 stopni, kiedy więc rano usłyszałam w radiu, że dziś jest pierwszy dzień jesieni, doznałam lekkiego szoku. Bo moje dni mijają bardzo podobnie, codziennie jest ciepło (wciąż chodzę w japonkach i T-shirtach), więc czas... przecieka mi przez palce lol. Nie zaglądam do kalendarza. Drzewa są wciąż zielone (gdzieniegdzie żółte liście) i jedynym zwiastunem nowej pory roku jak do tej pory były pojawiające się dynie w sklepach. A! I zaczęli otwierać sklepy, których jedynym przeznaczeniem jest sprzedaż badziewia na Halloween (więc wyobraźcie sobie ile muszą na tym zarabiać). Muszę się wybrać w weekend do takiego sklepu. W końcu to część mojej wymiany kulturowej hehe...
A tym czasem zdjęcia miejsca, w które chodzę na moje spacerki - tak naprawdę jest to ścieżka rowerowa, ale jako że jest bliziutko domu i że czuję się tam jak w lesie (tylko ja i dziesiątki wiewiórek, czasem zabłąkany Amerykanin w dresiku), określam je jako "moje miejsce" hehe:

1 komentarz:

  1. A w PL w nocy 4'C...:(

    Ale fajnie mi się czyta twoje notki:) powodzenia i pozdrawiam!!:)

    Karola:)

    OdpowiedzUsuń