piątek, 1 października 2010

życie w aucie

Jak wiecie w aucie spędzam więcej czasu niż w swoim pokoju (chyba, że sen się liczy ;), więc poczyniłam parę obserwacji.

Po pierwsze - cudowne amerykańskie drogi bynajmniej nie są tak cudowne. Cały czas coś remontują i to w iście dziwaczny sposób - rozkopią  coś, zedrą nawierzchnię, oznaczą i... Zaczynają to samo w innym miejscu. Nie wiem kiedy mają zamiar to dokończyć, ale wyjaśniła się zagadka dlaczego prawie wszyscy jeżdżą tutaj SUV-ami lol. Gdybym miała tutaj jeździć tą małą, biedną Pandą - już dawno straciłabym zawieszenie :/

Po drugie - styl jazdy. Matko, czasem aż strach włączyć się do ruchu... I nie ma co liczyć, że wpuszczą kogoś na normalnych zasadach - trzeba czekać aż ktoś się zlituje. I jeśli ja to zrobię - nie ma szans, że ten ktoś "podziękuje" światłami jak to ma miejsce w naszym barbarzyńskim ;) kraju. Poza tym wpychają się, trąbią i wcale nie są mili.

Po trzecie - kamery. I to jest najgorsze. Na każdym skrzyżowaniu (a są ich tutaj setki, nie przesadzam) są kamery łapiące biedaków, którzy przypadkiem i wbrew swojej woli przejechali na czerwonym świetle. Chlip, chlip... Teraz ja też czekam aż przyślą mi mandat, bo też zostałam uwieczniona. Hostce się jeszcze nie pochwaliłam, udam że nie wiedziałam, ale i tak płacić będzie trzeba :/ Oj, ja biedna i nieszczęśliwa... ;) A mogłabym mieć sweterek hehe...

Podsumowując - w Polsce nie jest tak źle i poza szerszymi miejscami parkingowymi (o, dzięki niech będą temu kto na to wpadł), nie widzę zbytniej przewagi amerykańskich dróg nad naszymi. Ale to pewnie zależy od stanu ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz